27-06-2016

Jakub Krzywak

Kolejną osobą, którą napotkałem na swojej drodze podczas realizacji naszych cyklicznych materiałów do działu „Profil” jest Robert Nastal. Wśród branży znany jako Nasty. Zaczynał kiedy ja jeszcze nie myślałem poważnie o realizacji dźwięku (byłem chyba jeszcze zdecydowanie za młody). Początek lat 90 to był wielki bum na zakupy u naszych zachodnich sąsiadów. W branży nagłośnieniowej również sporo się działo na rynku. Robert uczestniczył zarówno w tym bumie jak i doświadczył przejścia ze świata analogowego na cyfrowy więc doświadczenie ma ogromne. Dzisiaj na stałe pracuje jako realizator koncertowy z zespołem Hey. Zapraszam na wywiad w którym Robert opowiada o początkach technologii lat 90, oraz swoich „gratach” jakie wykorzystuje w codziennej pracy.Robert "Nasty" Nastal

Realizator.pl: Przypuszczam, że zaczynałeś wcześniej niż ja swoją przygodę?

Robert „Nasty” Nastal: Jeśli mnie pamięć nie myli to od 89 lub na początku 90 roku.

Zdecydowanie wcześniej. Przybliżysz kilka szczegółów?

Zacznijmy od tego, że moja przygoda z muzyką zaczęła się od grania na gitarze co miało znaczący wpływ na rozwój moich dalszych i głębszych zainteresowań dźwiękiem. To zaowocowało otwarciem studia nagrań Uboot przy studenckim Radio Brzęczek. Zaczynałem od rosyjskiej 24-kanałowej konsolety i 8-kanałowego szpulowego magnetofonu TASCAM. W dość krótkim czasie zamieniłem ten sprzęt na 16-kanałowego TASCAMA, jednocalową taśmę i angielską konsoletę Studio Master. Wszystko było fajnie do momentu rozpoczęcia remontu akademika. Już nas tam nie chcieli. W 1999 roku rozpocząłem współpracę z klubem Miasto Krakoof. Byłem tam realizatorem dźwięku aż do końca działalności tego lokalu. Odrobinę wcześniej zacząłem działać z Franzem Dreadhunterem; otworzyliśmy wtedy studio 3akram, które działa po dziś dzień, z tym, że prowadzę je sam. Początek 3akramu to „Emocjonalny terror” Tiltu oraz „Wolność słowa” Pudelsów. Od tego momentu zaczęła się moja bardziej profesjonalna, poparta wymiernymi korzyściami historia z nagłośnieniem i realizacją dźwięku. Tutaj chciałem zaznaczyć bardzo istotną rzecz; w czasach kiedy zaczynałem zajmować się dźwiękiem praktycznie nie istniała na ten temat żadna literatura po polsku nie mówiąc już o dostępie do internetu 🙂 Nie istniały też żadne szkoły uczące tego tematu. Wszystko co teraz umiem zawdzięczam pasji i zaletom samouctwa. Do wiedzy doszedłem metodą prób i błędów – od praktyki do teorii.

Na czym się wtedy pracowało?

Pierwsze graty to cztery paczki JBL MS 115, dwa dołki JBL MS 125 S, system pędzony był trójdrożnie wzmacniaczami CROWN i procesorem JBL, efekt Digitech S200, poczwórna bramka Aphex, dwa kompresory DBX166, mikrofony Shure, seria Beta do bębnów i reszta klasyki: di-boxy Zeck, okablowanie Klotz, mikser Soundcraft Spirit 32 oraz cztery monitory JBL’a 🙂

Miałeś wsparcie przyjaciół?

Nie miałem wtedy współpracowników (oprócz wspólnika w studio). Byłem jednoosobowym teamem. Wszystko robiłem sam począwszy od okablowania sceny aż do zwijki. A jak miałem wolna prawą rękę to robiłem nią światła 🙂

Analog vs cyfra. Twój etap przejścia był trudny?

Przede wszystkim z racji mojej metryki zaczynałem od analogu i przyznam szczerze, że przejście na cyfrę budziło początkowo moje opory. Ale przełamałem lody 🙂 A czy ciekawszy? Wiesz, to zależy co kto lubi. W analogu wszystko musisz ręcznie opiąć – wszystkie dynamiczne i efektowe procesory. Nie da się jednym ruchem myszki przepatchować toru. Dodatkowo przy analogu trzeba po prostu słuchać dźwięków, a nie patrzyć na wykresy np. EQ. Moje obserwacje są takie, że młodzi realizatorzy zespołów grających w klubie w którym rezyduję miewają kłopoty jeśli nie patrzą na wykresy.

Robert podczas realizacji na konsolecie Soundcraft Vi3000Kiedy zacząłeś współpracę z Hey?

Hmm… Jakoś miesiąc przed zamknięciem Miasta Krakoof zadzwonił do mnie Krzysztof Fliper Krupa (ówczesny realizator dźwięku w Hey) zapytać, czy nie zagrałbym za niego zastępstwa. Po półtora roku takich zastępstw on zasiadł za bębnami w Akurat, a ja za gałkami w Hey. I jestem tam do teraz.

Jaki set up zabrałeś na pierwszy koncert?

Na pierwszy koncert nie zabrałem dosłownie nic. Nawet kurtki, czego bardzo żałowałem, bo wróciłem do domu totalnie zziębnięty i przemoczony. Natomiast nie zabrałem nic bo zapewniono mnie, że riderowo wszystko będzie się zgadzało. Tylko kurtki nie mieli 🙂

Potem jednak zbudowałeś swoje zaplecze sprzętowe?

Zacząłem od poszukiwań mikrofonów pasujących do brzmienia jakie zespół generował w studio. Następnym krokiem był zakup efektu TC Electronic ponieważ na koncertach klubowych (w niektórych miejscach w Polsce) proponowano sprzęt, na którym nie dało się pracować.

A jak to wygląda dzisiaj?

Sporadycznie zabieram ze sobą kompresor Proreplica 1176 i insertuję go w tor Katarzyny. Do wokalu używałem mikrofonu Sennheiser MD441, natomiast obecnie najlepiej sprawdza się Shure Beta 58. Do gitar stosowałem pierwotnie Sennheisera E906 i Royera R121 (po stracie pierwszej wstęgi zrezygnowałem z Royera, aczkolwiek darzę go wielkim szacunkiem w studio! Po prostu ten mikrofon jest za delikatny w warunkach koncertowych).

Obecnie u Marcina zakładam Beyerdynamica M160 (wstęgowy) i Audixa I5. U Pawła Sennheisera E906 i Beyerdynamica M160. Do bębnów na stopę zapinam Audixa D6 i subkick, na werbel Audixa I5 i Sennheisera 908. Do tomów zakładam Audixa D2 i D4, do blach Sennheisera MK4, hi-hat Shure BG41. Do basu używam Electrovoice’a RE20. Do klawiszy używamy diboksów firmy Radial.

Wspólnie pracujecie nad koncepcją brzmienia zespołu?

Po nagraniu danej płyty, a przed pierwszym koncertem z nowym materiałem robimy z zespołem całodniową próbę podczas której wypracowujemy brzmienie i wszystkie inne związane z tym szczegóły.

Wykorzystujesz wirtualną próbę?

Od kiedy pojawila sie taka opcja to jak najbardziej tak. Na początku trasy nagrałem 3 koncerty które wykorzystuję do wirtualnych prób. To bardzo ułatwia przygotowanie koncertu, zwłaszcza jak nie mam zespołu na próbie.

Zapytam ogólnie. Jakie czynniki muszą zostać spełnione, żeby koncert brzmiał jak należy?

Oprócz tego, że na ten temat można napisać książkę to na brzmienie zespołu składa się oczywiście cała masa różnych czynników, począwszy od instrumentów, wzmacniaczy i mikrofonów oraz kabli, na nagłośnieniu kończąc. Dla mnie przede wszystkim liczy się czytelność miksu i zachowanie proporcji w pasmach oraz poszczególnych instrumentach.

Robert "Nasty" NastalPrzejdźmy do konsolety…

Jak sama nazwa wskazuje jest to najważniejsze urządzenie w miksie ponieważ wprowadzamy do niego 'n’ sygnałów, a wypuszczamy z reguły zmiksowany sygnał stereo, ewentualnie inne jeszcze sygnały potrzebne nam do nagłośnienia konkretnej imprezy czy wydarzenia. Wiadomo, że są różne stoły – bardziej lub mniej zaawansowane – ale każda deska czy to analogowa czy cyfrowa ma takie samo zadanie.

Zdecydowałeś się na Vi’a?

Podjąłem decyzję, że na całą trasę pojadę z jedną deską bo nie było opcji żeby kluby w których mieliśmy grać zapewniły tę samą konsoletę. Moja decyzja padła na Vi’a ponieważ bardzo lubię tą deskę. Zadzwoniłem do Oskara Decybela Tarczyńskiego i Michała Jantara z ESS Audio. Panowie zaproponowali mi zabranie w trasę Vi2000. Okazało się jednak, że owa deska nie dojedzie na czas do Polski więc dostałem Vi3000.

Czym seria Vi zaskakuje?

Od kiedy pojawiła się seria Vi z jakiegoś powodu przypadła mi do gustu. Wszystko jest pod ręką i dzięki tej serii przejście z analogu na cyfrę było dla mnie przyjemne i odbyło się łagodnie. Jak to się mówi „spasił mi” 🙂

Vi3000 daje dodatkowe możliwości?

W konsolecie Vi3000 są montowane nowe, fajne preampy Studera, a karta Dante na pokładzie stołu umożliwia rejestrację koncertów i wirtualne próby. Jest też możliwość wykorzystania wtyczek Universal audio w technologii UAD. Mamy też zmiennoprzecinkowe przetwarzanie 40-bitowe. I to wszystko jest w standardzie.

Jak rozłożyłeś sobie miks?

Staram się nie wydziwiać 🙂 Cały miks układam w grupach VCA. Miks wszystkich tracków bez wokalu, bębny, bas, gitary, keyboard, wokal, delay, pogłos. Z efektów używam dwóch pogłosów i delaya, a do equalizacji sumy wybieram raczej equalizera parametrycznego. Jeśli nie używam 1176 to w tory wokalne insertuję dynamiczny equalizer znajdujący się na pokładzie stołu.

Środowisko pracy Tobie odpowiada?

Praca na tym stole to zdecydowanie czysta przyjemność. Jest bardzo ergonomiczna i intuicyjna, świetnie brzmi, więc czego chcieć więcej. Wszystko się zgadza.

Eksperymentowałeś z edytorem offline?

Nie. Nie miałem do tej pory takiej potrzeby.

Jak oceniasz stabilność i jakość algorytmów?

Jeżeli chodzi o stabilność to podczas trasy ani razu nie miałem z tym żadnych problemów. Nic złego się z nią nie działo. Ponadto deska „wstaje” szybciej niż poprzednie serie. Co do algorytmów – to algorytmy Lexicona, BSS i DBX. Bardzo je lubię w studio i mam je w wersji klocków analogowych. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić – wszystko działa bez zarzutu.

W takim razie wypada mi chyba jedynie życzyć powodzenia w dalszej pracy?

Myślę, że jak najbardziej. Również dzięki za zainteresowanie. Pozdrawiam wszystkich branżowców 🙂

Pliki do pobrania